Witam Was w krótkim poradniku dotyczącym tego, w
jaki sposób należy zdobyć serce królowej. Po pierwsze nie popisuj się przed nią
Twoją znajomością polityki, historii, ekonomii. Ona ma pewnie większą wiedzę.
Poza tym władczyni liczy na osobę, która zawsze będzie ja wspierać, pomagać,
kochać. Nie szuka współpracownika. Po drugie królowa jak każda kobieta uwielbia
jak mężczyzna jest oddany, szczery, romantyczny, szarmancki. Nawet jak wydaje
Wam się, że Was nie znosi, gardzi Wami, jest niedostępna, ona może coś do Was
czuć, więc zasada numer trzy zawsze się staramy, jesteśmy sobą i i nie mącimy
kobiecie w głowie, bo ona ma i tak dużo zmartwień i obowiązków. Na tym muszę
niestety poradnik zakończyć, bo nawet najbliższa rodzina, ani kandydaci nie
wiedzieli czego oczekuje Eadlyn po swoim partnerze. Eadlyn, którą
poznajemy w "Następczyni" jako egoistyczną, samotną z własnego wyboru
i jak to ona ujmuje najpotężniejszą kobietę w królestwie, nie wie czego chce.
Jest rozdarta między własnym dobrem, a przyszłością królestwa. W trakcie
Eliminacji pojawia się jednak szansa, że córka Americi i Maxona też odnajdzie
miłość. Dziewczyna przechodzi wewnętrzna przemianę. Zaczyna dostrzegać to,
czego wcześniej nie widziała, myśli o swoich poddanych, najbliższych, jest
nawet wstanie wybaczyć tym, którzy ją skrzywdzili. Potrafi dla Illei i swoich
rodziców odrzucić własne szczęście i stać się odpowiedzialna i nielekkomyślna.
Prawda, że to zupełnie inna Eadlyn?
"Nie, cały ten proces nie
miał sensu, ale zaczynałam rozumieć, jak to się dzieje, jak to możliwe, że w
trakcie tego wszystkiego w sercu rodzi się jakieś uczucie. Na to właśnie teraz
liczyłam: że jakimś cudem obowiązek i miłość spotkają się, a ja pomiędzy nimi
znajdę szczęście."
Kandydatów
jest co raz mniej, a każdy z nich coś znaczy dla księżniczki. Dziewczyna
zaprzyjaźniła się z nimi, a nawet ich pokochała, a myślała, że nie będzie nigdy
do tego zdolna. Kandydaci w drugiej części powieści staja się bardziej barwni,
wiemy o nich więcej, a niektórzy skrywają nawet kilka tajemnic. Jednak myślę,
że to nie wątek miłosny był w tej książce na pierwszym planie. Czytając ją nie czułam
tej magii, która po prostu emanowała z kart powieści opowiadających o Ami i
Maxonie. Tym razem najważniejsza była polityka i to jak Eadlyn poradzi sobie
jako reagentka, którą została mianowana przez króla. Uważam, że zwrócenie
większej uwagi na strukturę państwa i na to, co się w nim dzieje było ogromną
zaletą tej części, jednaj jak już mówiłam zabrakło mi tej baśniowej,
romantycznej atmosfery, która była niewątpliwą przyczyną, że zakochałam się w
"Rywalkach".
"Trzeba pogodzić się z
istnieniem niedoskonałości, nawet w rzeczach, które wydają się całkowicie
doskonałe."
Nie
żałuję czasu spędzonego przy "Koronie", bowiem była to z tej
części dowiedziałam się, że życie królowej nie jest tak piękne i kolorowe jak
zawsze myślałam, że jest to ogromny obowiązek. Poza tym tej książki się nie
czyta. Przez nią się płynie. Historia wciąga bez reszty. Mimo, że jest gorsza
od swoich poprzedniczek i tak warto znaleźć chwilę i ją przeczytać, może dzięki
temu więcej osób polubi Eadlyn, która jak już wspominałam staje się mniej
nieznośna. Poza tym dowiadujemy się wiele ciekawych rzeczy o Maxonie, a także
skrywanych przez niego sekretach ...
Z
bólem serca niestety muszę pożegnać się z ta serią, lecz na pewno jeszcze
kiedyś do niej powrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz