Przed
chwilą przeczytałam "Syrenę" debiutancką powieść Kiery Cass, która
została wydana w Polsce dopiero w tym roku. Jest to na pewno rewelacyjna dla
fanek twórczości Kiery. Tym razem zamiast stroić się w przepiękne suknie musimy
zagłębić się w oceanie i odnaleźć nasz ogon. Nie musimy brać głębokich wdechów,
bo oto zadba już Matka Ocean, byśmy nie utonęły lub utonęli, bo nikt nie twierdzi,
że to typowo dziewczęca historia. Każdy może stać się tą przepiękną i
niebezpieczną istotą. Jest to zdecydowanie dzieło dla wielbicieli mitologii, a
także klimatu dziewczęcych marzeń, bo która z nas nie chciała nigdy być
syrenką?
Teraz
niestety muszę zawieść wszystkie fanki. Ta historia nie urzekła mnie tak jak
"Selekcja", którą kocham całym sercem, ale należy pamiętać, że jest
to debiut autorki. Zapewne będzie wiele osób, który posiadają odrębne zdanie,
ale ilu ludzi, tyle opinii. Przez pierwszych sto stron, może trochę więcej nie
wydarzyło się zbyt dużo, było to zwyczajne życie syreny, jeśli da się tak to
nazwać. Akcja rozkręca się dopiero w połowie, i to wtedy wiele wiadomości spada
na nas jak grom z jasnego nieba.
Jest
to powieść dla osób, które lubią wątki romantyczne, ale ważna jest tu też
przyjaźń, odwaga i wiele innych wartości. Każda syrena jest inna i dla każdej
ważne jest co innego. Myślę, że osoby, które nie cierpią utworów z drobnymi
elementami fantastycznymi będą zadowolone z przeczytania tej książki (Dominika
to do ciebie), a potem może sięgną po bardziej ambitne utwory. Jest to
doskonała rozrywka na leniwy weekand, idealna by odpocząć i poczuć lato, które
zbliża się coraz większymi krokami.
Nie
byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o przepięknej okładce, która zachwyciła
mnie od samego początku. Potem skakałam po pokoju, by móc zacząć ją w końcu
czytać, ale święta to przecież czas, który należy spędzić z rodziną, więc
czytanie odwlekło się w czasie i zostało podziwianie na półce.
"Nic, co dobre, nie
przychodzi łatwo."
Kahlen
{czytaj Kejlin} zmienia się diametralnie w ciągu swojej służby. Dla waszej
ciekawości dodam, że jak jakaś młoda dziewczyna bardzo chciała żyć, ale jej
koniec zbliżał się miała szansę zostać uratowana przez Matkę Ocean. Jednak to
równało się potem z całym wiekiem służby i wyrzutami, że przyczyniło się do
śmierci wielu osób, bo przecież syrena zabija głosem. Jednak bohaterka zyskuje
też wiele przyjaciółki, siostry, nowe cechy, dowiaduje się o swoich ukrytych
zdolnościach, znajduje powołanie, by pomagać dzieciom, staje się lepsza. Jest
tylko jedna rzecz, która pragnie, a mianowicie miłości, ale nie tej siostrzanej
lub matczynej, tej pomiędzy kobietą, a mężczyzną, tej romantycznej i
prawdziwej.
W
końcu udaje jej się odnaleźć swój życiowy cel. Ale co dalej skoro jest syreną?
Tego wam nie zdradzę. Mam nadzieję, że kogoś zainteresowałam, bo naprawdę warto
przeczytać tę powieść. Jest w niej zawarte także przesłanie dla każdego z nas i
życzę wam, by każdy je odnalazł i w swoim życiu. Chociaż narzekałam na początku
na zbyt wolną akcję, na lekki podmuch wiatru myślę, że miała ona swój urok. To,
że sztorm przybył dopiero później. Uważam, że nie da się nie polubić Kahlen i
innych bohaterów. Teraz to jeszcze bardziej oczekuję na wakacje, bo kto wie,
czy z piany morskiej nie wynurzy się jakiś piękny syren?
Daria
Chyba nie moje klimaty, ale okładka świetna! Pozdrawiam, melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKażdy lubi coś innego. Ja pewnie nigdy w życiu nie przekonam się do kryminałów, choć kiedyś twierdziłam, że nigdy nie przeczytam nic z wątkiem fantastycznym, a teraz czytam.
UsuńTo prawda ta książka nie dorównuje Selekcji, jednak ma w sobie coś co też bardzo mocno mi się spodobało :) Uwielbiam twórczość Kiery Cass, a ta książka ma w sobie też coś magicznego i pięknego, bo historia Kahlen i Matki Ocean jest naprawdę ciekawa i świetnie wykreowana! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
SZELEST STRON