środa, 13 stycznia 2016

Jak to być surogatką? -czyli"Klejnot"

                         Z tą książką zaznajomiłam się w październiku i chyba po jej przeczytaniu zdecydowałam się pisać ten blog.  Nie wiem dlaczego właściwie nie napisałam tej recenzji szybciej, chyba po prostu z braku czasu, ale w ferie zabiorę się za niego. Może zorganizuję jakiś konkurs? Ale wrócę do książki.  Poleciła mi ją przyjaciółka choć sama jeszcze jej wtedy nie przeczytała. Podchodziłam do niej z dużym dystansem, bo za bardzo kojarzyła mi się z "Rywalkami " Kiery Cass, a o ile jeszcze nie wiecie to chyba moja ulubiona seria. Jednak moje obawy się nie potwierdziły,  bo to była zupełnie inna historia.
                         Przeznaczeniem Violet Lasting jest rodzenie dzieci bogatej arystokracji. Niektóre dziewczęta w świecie wykreowanym przez Amy Ewing posiadają niesamowitą moc, a mianowicie Augurię. Co najciekawsze posiadają je tylko te pochodzące z biedniejszych obszarów otaczających Klejnot. Natomiast arystokracja nie może mieć własnych dzieci i to czy będą mieć potomków zależy właśnie od surogatek. Gdy tylko ktoś dowie się, że posiadają moc są natychmiastowo transportowane do Magazynu, w którym uczą się korzystać z Augurii. Czytając tę książkę zauważyłam, że w tamtym świecie wolałabym być chłopcem. Bo jak taka kilkunastoletnia dziewczyna, z czasem jeszcze młodsza ma zrozumieć, że ma tylko kilka chwil na ostatnie pożegnanie z rodziną, a potem dopiero za kilka lat uda jej się to ponownie, ale jeszcze bardziej niesprawiedliwe jest to, jak dziecko ma urodzić dziecko? Nie będzie musiała czuć się matką, bo i tak najprawdopodobniej zginie, nieważne czy w czasie porodu czy później.
                           Życie Violet zmienia się jeszcze bardziej, gdy trafia na aukcję surogatek, gdzie kupuję ją Diuszeza Jeziora. Pomimo wielu wad nowej właścicielki, Violet nie trafia najgorzej. Diuszeza jest postacią, której nie da się nie lubić. Nie jest typowym czarnym charakterem, ale biała też nie jest. Jest po prostu szara. Pokochałam ją od pierwszych stron., tak jak jej syna za ich wspaniały sarkazm i poczucie humoru. Po drugiej połowie tego zdania pewnie myślicie, że Violet się w nim zakocha i będą żyli długo i szczęśliwie. Na szczęście autorka nie skorzystała z tego utartego schematu, choć kocham Garneta.
                            Jak w każdej książce dla młodzieży musi być wątek miłosny. Ten niestety mnie co chwilę denerwuję. Związek Violet i Asha rozwija się o wiele za szybko, a sama postać jest słabo wykreowana. I tu z pomocą przychodzą właśnie Diuszeza i Garnet, o których wiem o wiele więcej choć pojawiają się rzadziej w książce.
                            Jednak zakończenie powaliło mnie na kolana. Czegoś takiego się nie spodziewałam. To było po prostu niesamowite. Dobrze, że leżałam, gdy czytałam, bo inaczej spadłabym z krzesła, a jeszcze gorzej, gdybym stała. Dla tego zakończenia mogłam wytrzymać wszystkie zbyt ckliwe momenty Asha i Violet. Po prostu kocham!



                                                                     A już w sprzedaży:




                                                                           Ocena: 9/10



                                                                                                                              Daria