poniedziałek, 22 lutego 2016

Na końcu tęczy


          Przepraszam. Tak dawno mnie tu nie było. Starałam się coś napisać, ale nie szło mi zbyt dobrze. W końcu możecie zobaczyć pierwszy mój post w tym roku. Niedługo pojawi się książkowe podsumowanie stycznia, chyba, że zrobię ze stycznia i lutego razem. Powodzenia w czytaniu i przepraszam jeszcze raz za moją nieobecność/    
           Mówiąc o przyjaźni myślimy o tej między dwiema dziewczynami  lub dwoma chłopakami. W tej książce istnieje bowiem inny rodzaj takiej przyjaźni, którą jest przyjaźń damsko-męska. Książka, o której mówię ma tytuł: Love, Rosie.
 UWAGA!
W recenzji tej mogą być spoilery jeżeli nie chcecie dowiedzieć się czegoś przed jej przeczytaniem, nie czytajcie tego posta.
         Przyjaźń damsko-męska między Rosie a Alexem przetrwała bardzo dużo lat. Tych dobrych i złych. Przyjaźnią się od szkoły. Między nimi jest uczucie, ukryte głęboko w ich sercu. Tym uczuciem jest miłość, jednak oboje boją się przyznać co do siebie czują. Boją się, że jeżeli wyznają prawdę stracą siebie, stracą osobę tak bliską ich sercu. Myślą, że wyznanie miłości będzie wiązało się ze zmianą w ich relacjach, które dotychczas były wspaniałe. Boją się  skrzywdzić osoby bliskie tej osobie (masło maślane). Jednak przez swoje nieudane małżeństwa, znajomości i zachowania dochodzą do wniosku, że stracili tak dużo lat swego życia na unikanie tematu miłości związanego nie z kim innym jak z nimi samymi.
          Ich rozmowy jak i innych bohaterów przedstawione są w postaci: listów, E-mailów, rozmów z czatu. Co osobiście bardzo mi się spodobało i książkę czytało mi się szybko. Ogólnie styl autorki bardzo mi się podobał i na pewno przeczytam inne książki pani Ahern.



          Warto dodać, że istnieje film "Love, Rosie". Film jako film jest ciekawy i w pewnych momentach śmieszny i smutny. Jednak nie opowiada historii Alexa i Rosie przedstawionej w książce. Niektóre fakty, które według mnie były ważne dla rozwoju całej sytuacji w filmie są bardzo
pozmieniane lub w ogóle ich nie ma.
            Na zakończenie powiem, że film pod względem filmu podobał mi się, jednak jako ekranizacja tak wspaniałej książki zawiodłam się. Film wiec oceniam na 5/10 a książkę  na  8/10.
           Kończąc dziękuję, że wytrwaliście do końca. W komentarzach napiszcie swoje  zdanie na temat książki bądź filmu oraz rady dotyczące pisania recenzji(bo jak widać nie idzie
 mi to dobrze)
                                                                                                                                                   Dominika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz