niedziela, 24 kwietnia 2016

Zostać księżniczką, czyli "Rywalki"


            Która dziewczyna nie chciała zostać księżniczką? Kto nie chciał spotkać swojego księcia z bajki,  z biednego Kopciuszka zamienić się w najprawdziwszą księżniczkę? Przed 35 dziewczynami z Illei - młodego państwa utworzonego na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych stoi szansa na spełnienie swoich najskrytszych marzeń. Z każdej prowincji zostanie wylosowana jedna kandydatka, która będzie mogła walczyć o rękę przystojnego księcia Maxona. Jednak główna bohaterka - America nie chcę brać w nich udziału. Ma wszystko na czym jej zależy - chłopaka, kochającą ją rodzinę. Brzmi jak zwyczajny romans, prawda? Jednaj w tej książce jest coś magicznego. Możemy się spodziewać, że to właśnie Americę wylosują, ale czytając powieść po prostu przez nią płyniemy, nie zastanawiamy się nad bezsensem niektórych sytuacji ( zauważyłam kilka czytając po raz trzeci, ale po trzech rozdziałach płynęłam przez książkę, jak żaglówka przy wietrze).
            America jest niesamowitą kobietą. Wie czego chce i ma wspaniały temperament, może jest strasznie wygadana, i najpierw mówi, a potem myśli, ale dzięki temu była na swój sposób unikalna. Ważni są dla niej nie tylko ludzie, których kocha, ale także ci, których nie zna, zawsze troszczy się o słabszych, biedniejszych i dzięki niej niejednokrotnie śmiałam się podczas czytania, bo jaka dziewczyna wyzwałaby następcę tronu od płytkich i głupich przy pierwszym spotkaniu?
             Jednak bycie księżniczką nie jest tak łatwe, jak każdemu się wydaje, bo oprócz pięknych sukienek, których opisy dodawały książce bajkowej atmosfery oraz przyjęć to też obowiązki. Tego właśnie doświadczają kandydatki, których pomysły są czasami lepsze niż króla. To wydawało mi się trochę oderwane od rzeczywistości, ale przecież to fikcja wszystko jest możliwe.
            Powiem, że mnie wątki miłosne nie denerwowały, wręcz sama musiałam się zastanowić, czy lepszy dla Americi byłby Aspen, czy Maxon. Myślę, że obaj byli cudowni i każdy z nich miał swoje zalety i wady, więc trzeba zdać się tylko na swoje uczucia, które niejednokrotnie nie idą w parze z naszym rozumem.
             Ogólnie ta książka mnie zachwyciła, zaczarowała, znów sprawiła, że chciałam być księżniczką, choć myślałam, że ten etap już dawno za mną.  Musiał, być przecież jakiś powód, by po tym, jak przeczytałam pierwszą część kupić od razu dwie pozostałe i czytać je nieprzerwanie. Kiera Cass sprawiła, że jej książka śmieszy, wzrusza, a także uczy, by szanować biedniejszych, że ci bogatsi od nas mogą mieć dobre serce, że prawdziwa miłość może czekać na nas nawet w miejscu, gdzie kompletnie się jej nie spodziewamy. Wspominałam, że historia Mer potrafi oczarować, ale ona sprawia, że zamienia nas w zupełnie inne osoby, jesteśmy lepsi, czekamy mocniej na miłość i to też tą pomiędzy rodziną. Nie wspomniałam jeszcze o okładkach, ale je to akurat każdy widzi. Jednak nie powinnam pozostać w uwielbieniu, bo fakt jest tu wiele wątków zaczerpniętych z innych książek młodzieżowych, ale Selekcja ma coś w sobie, coś innego, coś co spodoba się każdemu, więc naprawdę warto sięgnąć po te historię i przymknąć oko na kilka błędów logicznych i utarte schematy, by dać się oczarować.





               P.S. Przepraszam za wszystkie powtórzenia, ale po prostu ciągle przeżywam zachwyt nad historią pokroju Kopciuszka. Zrezygnuję tez z oceny punktowej, bo to może niektóre utwory skrzywdzić, bo skala jest za mała. Zapraszam też do udziału w wydarzeniu:


https://www.facebook.com/events/988400027905246/permalink/991332927611956/
                                                                                 

                                                                                     Daria
                

1 komentarz:

  1. Ja też kocham tą książkę! Jest piękna, magiczna, no może trochę księżniczkowata, ale i tak ją KOCHAM <33


    P.S. Dołączam do obserwatorów ;)

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    SZELEST STRON

    OdpowiedzUsuń